piątek, 29 maja 2015

Poczytam ci, mamo. Elementarz - Beata Ostrowicka


Fiuuuuu obecna recenzja zajęła mi trochę czasu. Nie dlatego, że książkę czytało mi się źle czy też ciężko. Dla dlatego, że czytał ją mój syn! A tak, tym razem była to książka przeznaczona do nauki czytania!
Wcześniej nie recenzowałam czegoś takiego, więc bardzo zainteresowałam się tą pozycją. Jak by nie było, mój syn to pierwszoklasista, który z Elementarzem na do czynienia na co dzień w szkole. Jednak stwierdziłam, że w domu przydało by się również coś do nauki literek i trudnej sztuki czytania.

Może na początek, parę słów o tym, jak Elementarz jest zbudowany. Podzielono go na trzy części, każda kolejna wprowadza młodego czytelnika na kolejny poziom trudności w czytaniu. Pierwszy etap, zapoznaje dziecko z ilustracjami przedstawiającymi bohaterów. W opisie podręcznika podano, że jest to etap pozwalający na naukę czytania globalnego. Dzieci szybko uczą się rozpoznawania pełnych wyrazów – np. podczas oglądania reklam.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
W drugim etapie, dziecko zapoznaje się w prostymi tekstami, których pisownia z biegiem tekstów zostaje rozszerzona o litery ą, ę, ś, ć, ó…
Każdemu z tekstów towarzyszy jeden, wyszczególniony wyraz, dzięki któremu mały czytelnik poznaję budowę słowa – podział na sylaby, samogłoski i spółgłoski.
W ostatnim etapie, dziecko poznaje dwuznaki (cz, sz, dz, ch…), teksty wydłużają się.
Oczywiście nie jestem w stanie dokładnie zaprezentować Wam jak to wygląda. Tutaj najlepiej przyjrzeć się książce samemu, poczytać dokładnie opis. :)

Powiem szczerze, że jestem oczarowana i tekstami, i całą oprawą graficzną. Teksty początkowe, pisane są dużą czcionką, dzięki czemu dziecko swobodnie może skupić się na widocznym tekście. W miarę czytania, czcionka zmniejsza się i jak już wspomniałam, teksty stają się dłuższe i bardziej skomplikowane. Jednak, jeżeli rozpoczniemy z dzieckiem naukę stopniowo, od samego początku, spokojnie poradzi sobie później z bardziej złożonymi tekstami.
Ilustracje są bardzo kolorowe, ale proste i przyciągają wzrok. Ja jestem nimi zachwycona. Syn skupiał się jednak bardziej na czytaniu niż obrazkach, podziwianie ich pozostawiając mi.

Mam tylko jedno, wielkie zastrzeżenie – brakuje mi tutaj przedstawienia liter (zamieszczono je na samym końcu! I jest to dla mnie nietrafionym pomysłem).. Początkowo w formie drukowanej, później pisanej. Mój syn, mimo tego, że literki zna, ma cały czas problem z ich pisaną formą. Szkoda, że kilka tekstów nie pojawiło się właśnie zapisanych w ten sposób.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA


Żeby usiąść z dzieckiem przy tym Elementarzu, musi ono już znać alfabet. Bez tego ani rusz drogi rodzicu! Jednak pozycja jest fantastyczna, i zachęcam do sięgnięcia po nią. Uwierzcie, wystarczy 10-15 minut dziennie, aby dziecko nauczyło się pięknie czytać prostsze teksty. A taka chwila z dzieckiem, nauka z nim, to przecież bezcenne chwile i dla niego i dla nas Rodziców. Przecież to my możemy wprowadzić go w magiczny świat książek! Świat historii nie z tej ziemi. I to My uczymy nasze pociechy jak mogą korzystać ze swojej wyobraźni. Moja młodsza córeczka ma dopiero kilka miesięcy. Liczę jednak, że za kilka lat i z nią usiądę na tapczanie, wezmę ten Elementarz i zaczniemy wspólna naukę czytania i poznawania świata. Już nie mogę się doczekać!

Ocena: 5,5/6

Za możliwość zapoznania się z książką dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia!



forma wydania: książka papierowa
oprawa: twarda
ilustrator: Kasia Kołodziej
rok wydania: 2015
liczba stron: 160 cena: 36,90

niedziela, 24 maja 2015

Kampania Perluxa - czyli czasem i ja mam w czymś szczęście!

Skoro nikt tego nie czyta (oprócz Pauliny :) hehe) to może trochę słów o Kampanii w której zostałam Ambasadorką!
Yeap, pierwszy raz biorę udział w takiej akcji, i od razu z grubej rury (tak sobie wmawiam ;))!



 
Szok! No i radość, że uda mi się wypróbować takie cudeńka, bo póki co z kapsułkami do prania nie miałam do czynienia! Kilka dni po otrzymaniu szczęśliwej wiadomości, dotarło do mnie pudełko z niemal magiczną zawartością:

Ha! Cudo! Cała masa próbek do rozdania, plus dla mnie kapsułki do testowania. Jak łatwo się domyślić, pralka poszła natychmiast w ruch (trzeba było ją rozdziewiczyć w kwestii użytkowania kapsułek :P już, teraz, zaraz, NATYCHMIAST!!!)...

Ale, ale... Nie ma tak łatwo! O efektach pierwszego i każdego z kolejnych prań - następnym razem :)

 Pozdrawiam V.

wtorek, 19 maja 2015

Wszyscy mają BLOGA! MAM I JA!

Ekhm... Puk puk... Jest tu kto?

 A no tak, nie ma, bo przecież to dopiero pierwszy post i póki co czytelników brak ;) Wszyscy mają blogi. Więc czemu ja mam nie mieć? Dobra, w sumie jeden już współprowadzę. Co? Gdzie? Jak? A blog z recenzjami książkowymi. Więc niby blogowanie do nie pierwszyzna. Jednak jak by nie było, tam mam dobrą (tylko trochę się jej boję ;)) i cierpliwą współblogerkę, która nie raz, nie dwa ogarnia cały ten blogowo-książkowy bajzel.

 Teraz pytanie: o czym mam tutaj pisać?
 O nas? 
 Dobra, serio? Kto chciałby czytać wywody kury domowej o jej cuuuuuuuuuuuuudownych (do porzygu) dzieciach, wspaniałym małżeństwie i ekscytującym życiu wśród pieluch. Odp. Nikt normalny!

O macierzyństwie?
Bleh, blogi stricte parentingowe są nie dla mnie. Teksty mamusiek, jakie to życie jest ciężkie, ale jak to wyjebiście jest być matką. Do tego dochodzą pieluchy, BLW, karmienie piersią, laktacja, relacje prosto z porodówki. Dobra, czasem kuknę na bloga jednego czy drugiego, o ile ów mamuśka odkryje Hamerykę i napisze coś, co rozwala mnie na łopatki. Ale tego jest na pęczki. Przecież, jak nie piszesz o trudach rodzicielstwa to nie jesteś cool!! (Cholera, właśnie do mnie dotarło, czemu nie byłam cool do tej pory!! Muszę zacząć pisać pseudointeligentne teksty o rodzicielstwie!!)

O gotowaniu?
E dobra. Może być. Ale kucharka ze mnie średnich lotów. Ogólnie wszyscy jeszcze żyją, jedzonko chwalą, ale żebym ja gotowała jak Gordon Ramsey, żeby się tym chwalić? Raczej nie ;) jednak tego pomysłu nie skreślam z listy. O, czasem coś upiekę :D też może być:D

 O kosmetykach?
Wpisy ograniczały by się do analizy zapachu
 - mmmmm słodkiiiii
 - bleeee ogórek :D
 Plus - nie robię makijażu :D

O książkach?
Tak, skoro wklepuje recenzję na jednego bloga, to mogę i tu prawda? Zwłaszcza, że staram się pisać również o książkach dziecięcych, a te warte uwagi, należy promować gdzie tylko się da!

O pierdołach? Zdecydowanie tak! Pierdoły i pierdółki, które czasem człowiek chce z siebie wywalić, a nie ma gdzie, bo mąż zamiast ich słuchać, woli naparzać w WoT (ewentulnie sadzi warzywka na wirtualnej grządce) :D Czyli trochę tego, trochę tamtego. Mały miks wszystkich dziwnych pomysłów, które wpadną mi do głowy w danej chwili.

Na dzisiaj starczy. Następnym razem przedstawię rodzinkę Wariatów i napiszę parę słów o - UWAGA - kampanii promocyjnej, której zostałam Ambasadorką :)

Pozdro
V.