niedziela, 28 lutego 2016

5 "Złotych rad" z których nie skorzystałam...

Ostatnio patrzyłam na moją córeczkę i zaczęłam się zastanawiać, nad „złotymi radami”, których udzielano mi na przestrzeni ostatnich 17 miesięcy. Czy są to porady, które zmieniły coś w naszym życiu? Raczej nie. Z większością się nie zgodziłam i nie zgadzam dalej. I szkoda, że do niektórych osób to szybko nie dotarło. Bywa i tak. Ale co zrobić, kiedy babcie, ciocie, mamine koleżanki uważają wręcz na siłę, że wiedzą lepiej, co będzie lepsze dla mojego dziecka? Rad wysłuchałam i tyle. Przy moim starszym, 9 letnim synu, nie miałam aż takiej siły przebicia, żeby powiedzieć wprost, że z czymś się nie zgadzam. Ale to były inne czasy, inna atmosfera, inni ludzie dookoła, którzy twierdzili, że wszystko wiedzą najlepiej. Teraz jest inaczej i staram się córkę wychowywać po swojemu i dzięki wsparciu męża, narzekać nie możemy.


1. Spanie z dzieckiem
Hmm punkt, który doprowadzał mnie do ataku śmiechu. Oj, co się nasłuchałam, jakie to wygodne przy karmieniu piersią. Że przy kolkach córka i tak wyląduje w naszym małżeńskim łożu. Mam poczekać na okres ząbkowania i sama się przekonam... Jak wyszło w praniu? Córka ostatni raz spała ze mną jak miała... 3 miesiące. Powód – jelitówka. W swoim łóżeczku przetrwała karmienie piersią, ząbkowanie i wszelkie inne możliwe foszki, humory i choroby (kolek na szczęście się ustrzegliśmy). My nie umiemy spać z córką razem. Ja nie umiem! Zawsze bałam się, że zrobimy jej krzywdę, kiedy zbyt zmęczeni zaśniemy twardo. Spanie z dzieckiem – to dla mnie noc pełna czuwania absolutnego. Każde jęknięcie, ruch natychmiast wyrywał mnie ze snu, co kończyło się koszmarnym zmęczeniem i niewyspaniem.

2. Usypianie 
Złota rada brzmiała, że mam małą usypiać na rękach, kłaść się z nią, lulać, śpiewać... Jak wyszło? Według nas idealnie! Córka od samego początku spała sama. Odłożona do łóżeczka zasypiała i taki stan rzeczy trwa do dnia dzisiejszego. Oliś w łóżeczku wędruje, wstaje i... w końcu pada i zasypia. Nauczona doświadczeniem z synem (usypianym na rękach, prawie do 3 roku życia, później lulanym do snu), nie pozwoliłam sobie na to, żeby znowu pół wieczora spędzać uwiązana do dziecka. Kocham moją córkę, ale wieczorem obie chcemy mieć trochę świętego spokoju, ja sama potrzebowałam pobyć z własnym mężem! Wystarczyło być upartym i wytrwałym. Efekt tego taki, że Oliś nie umie usnąć gdzie indziej, niż w łóżeczku. Z łóżka ucieka natychmiast Emotikon smile Nam pasuje. Ona ma swoje miejsce, a my swoje.

3. Kolczyki

Pojawiły się porady dobrych ciotek-klotek, że mam małej przekłuć uszy póki jest malutka, „żeby wyglądała jak dziewczynka”. No cóż, jeżeli ktoś ma problem, żeby zauważyć, że dziecko ubrane w sukienkę czy różowe dodatki jest dziewczynką, to chyba większych nigdy nie miał. Nie popieram kolczykowania małych dzieci. Na ten temat mogę rozmawiać dopiero, jak córka skończy jakieś 5-6 lat (chociaż osobiście wolałabym poczekać do 7, ale zobaczymy, jaką siłę przebicia będzie miała mała spryciula). Dość się naczytałam, nasłuchałam, aby wiedzieć, że przekłuwanie uszu u małych dzieci niesie za sobą wiele groźnych powikłań (problemy z gojeniem, kwestia wystawienia dziecka na ciągły kontakt z alergenem, jakim jest nikiel, czy ogólna wygoda, moda na przekłuwanie „pistoletem”). Ja sama, mając lat 28, nie potrafię spać z kolczykami w uszach! Gniotą. Sprawiają ogólny ból. Więc jak takie małe dziecko ma sobie z tym poradzić? Przyzwyczaić się? Kolejny argument – koronny według niektórych osób – im mniejsza, tym mniej ją boli/nie będzie pamiętać. Czyli małe dziecko ma inny próg bólu niż my, dorośli? Śmiem wątpić, a testować tego na córce nie zamierzam Emotikon smile kwestia pamięci, to może i coś w tym jest, ale przekonywać się o tym osobiście nie będziemy, bo po co? Oliś jest dla nas najpiękniejszą panienką na świecie, a świecidełka w uszach nie są jej do tego potrzebne. Wolę, aby kiedyś sama podjęła tę ważną dla niej decyzję. W końcu to jej ciało i ona sama będzie miała prawo o nim decydować.

 4. Chodzik 
Chodzik, ach ten chodzik! Cud techniki i nauki ułatwiający życie mamom i dzieciom. „Włóż ją do chodzika, nauczy się szybciej chodzić”, „w chodziku się czymś zajmie i będziesz miała spokój”. Mój syn był długo rehabilitowany aby w pełni uzyskać sprawność fizyczną. Odbyłam wtedy kilka rozmów z rehabilitantami, które pamiętam do dziś. Zresztą, po opinię zawszę mogę zgłosić się do zaprzyjaźnionej fizjoterapeutki, do której w takich kwestiach mam pełne zaufanie. Adam nauczył się chodzić bez chodzika. Tego samego więc trzymałam się przy córce. Silna z niej dziewczynka, więc pierwsze kroczki przy meblach stawiała już po skończeniu 8 miesięcy. Równo na 10 skończony miesiąc, poszła sama przez pokój. Dało radę bez chodzika? Oczywiście! Trafiłam na oporną rozmówczynię, która na siłę wręcz, próbowała mi narzucić, że brak chodzika to „głupia moda” wśród młodych rodziców. Moje argumenty, że chodziki są odradzane przez fizjoterapeutów, neurologów, ortopedów odbijały się o zdanie „co za bzdury, przecież moje dziecko chodziło w chodziku i nic mu nie jest”. Ok, jak kto woli. Moje nie chodziło i dało sobie rade samo, a ja mam jeden dylemat mniej i nie muszę się zastanawiać, czy będzie miała problemy z nóżkami, stópkami, biodrami czy kręgosłupem przez chodzik. 

5. Buciki
Tutaj temat równie ciekawy. Nasłuchałam się, że jak tylko mała zacznie wstawać, mam zakładać jej buciki, żeby uczyła się prawidłowo chodzić. Ja znam natomiast teorię, że najzdrowsze dla małych stópek jest maszerowanie boso. I tak też u nas właśnie się odbyło. Wystarczyły skarpetki z antypoślizgami i... córka od 7 miesięcy pięknie biega po całym mieszkaniu bez kapci. Stópki i nóżki są w porządku. Na wyjścia natomiast postarałam się o buciki ze sztywniejsza piętą i miękką podeszwą. U nas spisują się super! A ja mogę odetchnąć z ulgą, że dobrze dbam o rozwój fizyczny córeczki.

Wiem, że wiele młodych mam spotyka się z krytyką, bo nie słuchają starszych, mądrzejszych pokoleń. Ale przecież kiedyś należy walczyć o swoje, szczególnie w momencie, kiedy jesteśmy pewni, że postępujemy właściwie. Ja uparcie dążyłam do swoich racji i póki co, dobrze na tym wychodzimy. A u Was jakie „złote rady” się pojawiały?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz